"Bez odwrotu" Jakub Bąk o wystawie Sebastiana Krzywaka "Głowa do wycierania"
Bez odwrotu
Bohater książki Bena Lernera „10:04” poddaje się zabiegowi medycznemu, który wymaga znieczulenia. Jego ubezpieczenie pokrywa jedynie lek o właściwościach nie tyle uśmierzających ból, co wywołujących krótkotrwałą amnezję. Bohater staje przed dylematem: czy może zlekceważyć doświadczenie, którego i tak nie będzie pamiętał, czy warto dopłacać za narkozę, skoro w każdym wypadku efekt końcowy będzie podobny, a przebieg zabiegu nieznany. Proponowany środek ma sprawić, że bolesne przeżycie zaistnieje, ale zamiast stworzyć traumatyczne wspomnienie stanie się puste, dołączy do niezliczonych zapomnianych chwil, które nie mają najmniejszego znaczenia.
Czas niewypełniony staje się czasem straconym, zmarnowanym, dziś wielokrotnie bardziej niż w czasach Prousta. Panuje kultura niedoczasu i hiperaktywności, gdzie nie ma chwili do stracenia i zawsze jest coś do roboty. Dlatego nieustannie optymalizujemy, unikamy pustych przebiegów, chwytamy dzień i staramy się wycisnąć z życia, ile tylko się da. Milczenie w trakcie spotkania to krępująca cisza, spojrzenie w przestrzeń to gapienie, tkwienie w bezruchu jest co najmniej dziwne, a choćby chwila zawahania poczytywana jako słabość. Sebastian Krzywak w swojej praktyce malarskiej konsekwentnie wprowadza drobne luki, odrobiny wolnej przestrzeni i chwile zwłoki. Świadomie dystansuje się od żywiołowego, mocno fizycznego malowania, w którym powierzchnia obrazu, farba, pędzel, ręka i cały aparat kognitywny artysty stają się jednością. Artysta często wylewa farbę bezpośrednio na powierzchnie obrazu, lub natryskuje ją przy pomocy sprayu i nawet jeśli są to ułamki sekund i zaledwie centymetry to między malarzem a medium na chwilę otwiera się pustka, w której sprawczość człowieka przestaje być absolutna i musi skonfrontować się z pewną dozą dowolności, przypadku i ryzyka.
Ta niewielka przestrzeń oddzielająca malowane od malującego i czas pomiędzy malowaniem i namalowaniem mogą zostać zlekceważone, ale mogą też nie być bez znaczenia. W japońskiej tradycji funkcjonuje pojęcie Ma, tłumaczone jako przestrzeń pomiędzy, przerwa, pauza i odpowiada mu ideogram złożony ze znaków drzwi i słońca 間, co poetycko można by opisać – jako słońce wpadające przez otwarte drzwi. Ma, mimo że wyraża brak, coś całkiem negatywnego, jest uważana za niezwykle pożądaną wartość, niezbędny element w niemal każdym wymiarze egzystencji. Od wegetacji biologicznej, gdzie każdy organizm potrzebuje miejsca, które może wypełnić wzrastając, przez czysto praktyczne funkcje np. w rozwoju organizacji biznesowej wymagającym otwarcia się na nowe wyzwania, aż po filozofię, duchowość i sztukę w których pustka stanowi centralną figurę. Dlatego arcydzieła malarstwa, jak „Sosny” Hasegawy Tohaku w przeważającej mierze są niezamalowanym płótnem, a najpiękniejsze prace Koji Kamoji’ego to na ogół pusta szklanka i okrągły otwór wyrwany w kartce. Japończycy przykładają sporo wysiłku by zadbać o Ma. Po ukłonieniu się tkwią jeszcze chwilę ze spuszczoną głową, w gęstej zabudowie utrzymują przerwy między budynkami, niewielkie mieszkania pozostawiają nieumeblowane, a podczas ważnych negocjacji, gdzie czas każdego uczestnika wart jest fortunę, milczą. Element pustki jest w ich przekonaniu niezbędny, by cokolwiek mogło powstać: zrozumienie się nawzajem wymaga ciszy, tekst niezapisanej strony, a rozwiązanie problemu czasu i zrelaksowanego umysłu.
Obrazy Sebastiana Krzywaka na pierwszy rzut oka zdają się być przeciwieństwem dalekowschodniej powściągliwości i minimalizmu. Ostro zarysowane figury, mocne kolory, zróżnicowane motywy, techniki i rodzaje farb. Jego malarstwo jest nasycone, energetyczne, pełne napięć. Jednak śledząc wieloetapowy proces dziania się tego malarstwa, przyglądając się następującym po sobie sytuacjom i gestom okazuje się, że w większości przypadków, dominantą była pustka. Wyjściowy rysunek, który będzie definiował kolejne kroki często jest tworzony przez artystę na komputerze, przy użyciu bardzo prostych narzędzi jak gumka do mazania, którymi usuwa część wypełnionej kolorem płaszczyzny i właśnie ten usunięty obszar dalej przenosi na płótno. Już w tych pierwszych krokach pustka dochodzi do głosu i to w dwójnasób: jako wymazany kolor i dystans pomiędzy obrazem cyfrowym a fizycznym odwzorowaniem. Wymazywanie jest tu punktem wyjścia, to co utracone funduje to, co dopiero będzie powstawać, zdefiniowane ustępuje pola nieznanemu, a negatywne staje się potencjalne. Sebastian Krzywak wychodzi od pustki i konsekwentnie za nią podąża. Artysta mówi, że jednym z inspirujących go doświadczeń była utrata powonienia po Covidzie. Brak zapachu i smaku okazał się doświadczeniem znacznie bardziej dotkliwym niż tylko upośledzenie tych zmysłów. Kto tego doświadczył mógł się zorientować, że nie tylko został pozbawiony całej gamy codziennych impulsów, ale też łącznika z wyjątkowo cennymi zasobami pamięci. Charakterystyczny zapach kochanej osoby, domu, świąt, wakacji są kluczem do niezwykle nasyconych emocjonalnie przestrzeni egzystencji, nośnikiem aury, szybkim łączem z fundamentalnymi rejestrami pamięci, które tworzą strukturę całej pamięci. To one właśnie nadają sens i porządkują wszystkie inne wspomnienia, a gdy zostaną nagle utracone pojawia się próżnia, którą trudno wypełnić.
Obrazy Sebastiana Krzywaka mają charakter warstwowy, artysta maluje je kolejno na sobie zmieniając techniki i rodzaje farb. Często wylewa odrobinę farby prosto na płótno i rozprowadza ją przy pomocy siły grawitacji, która nie gwarantuje precyzyjnej formy, ale pozwala ograniczyć obszar działania, zabezpiecza puste pole. Artysta chętnie też sięga po farby w sprayu. Jego malarstwo w tych wypadkach dosłownie dzieje się w powietrzu a obszar przykryty szablonem jest równie ważny jak ten zamalowywany. Znaczenie pozostawiania wolnego miejsca i pokrywanie przestrzeni barwą zostają związane w dynamicznym napięciu. Ekwiwalent konceptualny równoważy się z estetycznym. Jest to w jakiejś mierze malarstwo negatywne, odwracające porządek malowania, dekonstrukcyjne ale również wizualnie satysfakcjonujące, zgrane temperaturowo, atrakcyjne dla spojrzenia. Jest też w jakimś sensie głęboko romantyczne i mimo braku figuracji, narracyjne. Kolejne plany, kolejne warstwy i wydarzenia dzieją się w swoim następstwie, wchodzą w interakcje, determinują się, zmagają ze sobą i w swoich relacjach dążą do wspólnego celu.
Nie jest łatwo uwolnić wzrok od tego, co w obrazach Sebastiana Krzywaka najsilniejsze: od naenergetyzowanej kompozycji, dynamicznie zarysowanych plam, agresywnych cięć, subtelnych walorów i spektakularnych gradientów, efektów pojawiających się nagle i subtelnie ucinanych. W niemal wszystkich obrazach wszystko to współistnieje z niewielkimi obszarami autonomicznymi – białymi plamami. Co ciekawe nigdy nie jest to biel czysta, zawsze funkcjonuje w kilku wariantach falsyfikujących symboliczny wymiar tej barwy. Kolor biały jest wyjątkowo silnie nacechowany semiotycznie. Czystość utożsamiana z bielą została arbitralnie napełniona własnościami moralnymi, powiązana z brakiem grzechu, niewinnością, dobrem czy wręcz świętością. Jej użycie i hiperwaloryzacja nie ogranicza się do domeny sakralnej jest równie silna w świeckiej mitologii, również współczesnej. Biel w obszarze medycyny symbolizuje czystość, wolność od skażenia. Równocześnie znamionuje sferę zaawansowanych technologii, kreatywności, innowacji, biel jest odczytywana jako otwarcie pola nowych możliwości. Słynny japoński projektant i teoretyk dizajnu Kenya Hara w swojej monografii białego „White” poświęca dużo miejsca czystej kartce. W jego przekonaniu sam kontakt z jej białą powierzchnią wyzwala kreatywność. Biel jest bliska Ma. Tak jak puste naczynie inspiruje do bycia napełnionym, tak czysta kartka czy nowy plik umożliwiają i stymulują wyobraźnię. Biel i pustka mają tutaj znaczenie tak duchowe jak i praktyczne, są warunkiem koniecznym tworzenia oraz pełniejszego przeżywania codziennego życia, w którym prostota i subtelność stają się najbardziej pożądanymi środkami. W malarstwie Krzywaka dostajemy kilka typów bieli i każdy jest wieloznaczny oraz w jakiś sposób gotowy. Jedne z nich będą obfitością i nadmiarem światła, inne nośnikiem cienia i wyzwalaczem mroku, wszystkie stanowią ważny punkt orientacyjny. Każde zastosowanie bieli i pustki sprawia, że ciąg następujących po sobie wydarzeń malarskich staje się jeszcze bardziej dynamiczny i dramatyczny, wręcz fabularny.
Dobre opowieści, takie które wzbudzają emocje i potrafią doprowadzić do najwyższej kumulacji napięcia wyróżnia pewien bardzo ogólny schemat narracyjny, który da się sprowadzić do procesu ograniczania możliwości. O ile w pierwszej scenie bohater może zrobić absolutnie wszystko, to im bardziej rozwija się akcja, tym mocniej pole jego możliwości się zawęża. Z każdą decyzją i zrządzeniem losu, konieczność zastępuje przygodność, aż do finału, w którym może stać się już tylko jedno. Luke Skywalker musi ostatecznie odpuścić ojcu, Hamlet musi zginąć, a Antygona musi zginąć podwójnie. Ostatnie warstwy obrazów Sebastiana Krzywaka, które wykonuje farbą w sprayu, nie dają możliwości żadnych poprawek, muszą się udać. W ten sposób cały wysiłek, w ostatnim momencie zostaje poddany próbie o najwyższej stawce. Jeden błąd lub zła decyzja mogą pokrzyżować wszystkie oczekiwania. Obrazy Sebastiana Krzywaka są jak doskonałe opowieści. Stanowią zapis ciągu wydarzeń, często bardzo dramatycznych, wzajemnie sprzecznych, znoszących się nawzajem, a mimo to doprowadzonych do momentu, w którym już nic innego nie może się wydarzyć a pozorny chaos zostaje doprowadzony do stanu dynamicznej równowagi.
Jakub Bąk