Bożena Kowalska Michał Molski o kolekcji Molski Gallery & Collection galeria wystawa wernisaż dzieła sztuki sztuka współczesna

Bożena Kowalska "O kolekcji Michała Molskiego"

22 czerwca 2023 roku odeszła Pani Profesor Bożena Kowalska - wybitna teoretyczka, krytyczka i historyczka sztuki. W wydanym w 2022 roku katalogu „Kolekcji Sztuki Współczesnej” umieszczony jest tekst - jeden z ostatnich autorstwa Pani Bożeny - poświęcony naszej kolekcji. 

Bożena Kowalska "O kolekcji Michała Molskiego"

Kolekcjonerstwo przedmiotów artystycznych ma swoją, dość odległą przeszłość. Zasadnicza różnica między tamtym XVII i XVIII – wiecznym, a doby obecnej polega na tym, że zbieraczami były naówczas dwór królewski i magnateria, a kolekcjonowano wyłącznie niemal obiekty przeszłości, przy lekceważeniu twórczości współczesnej. Ówczesne zbiory, co pozostaje ich bezcenną społeczną zasługą, stawały się przeważnie podwalinami przyszłych muzeów. Natomiast w wieku XX i obecnie kolekcjonerstwo skupia się prawie wyłącznie na sztuce współczesnej i rozwija z dużym rozmachem, przy czym nadal spełnia ważką społecznie rolę. Tym razem upowszechniania twórczości współ- czesnej i ugruntowania w powszechnym odbiorze jej wartości.

W Polsce po drugiej wojnie światowej, gdy kraj odrodził się z gruzów i gospodarczo powrócił do względnej równowagi powstało wiele prywatnych zbiorów, wielorakich, a przy tym godnych uwagi i uznania, żeby przypomnieć choćby Andrzeja Starmacha, Grażynę Kulczyk, Wojciecha Fibaka, braci Bieńkowskich, Grzegorza Króla i Jacka Łozowskiego, czy Jerzego Stelmacha kolekcjonera i autora książki o kolekcjonowaniu p.t. „Uporczywe upodobanie”.

Dołączają do nich wciąż nowi zbieracze sztuki współczesnej, choć nie owej najnowszej, postmodernistycznej zwanej też ponowoczesną, posługującej się mediami cyfrowymi, której właściwością jest często efemeryczność i która nierzadko utraciła walor obiektu materialnego i niepowtarzalnego.

Do znacznego grona aktualnie działających w Polsce kolekcjonerów stosunkowo niedawno, bo ok. 2010 roku dołączył Michał Molski, którego zbiór obejmuje dziś już ok. stu pozycji. Prof. Andrzej Ryszkiewicz – wnikliwy badacz zajmującego nas tu zjawiska tak pisał: „Kiedy (...) ludzie zaspokoili swoje najbardziej podstawowe potrzeby życiowe, kiedy osiągnęli pewien poziom zamożności (...) wówczas zjawiła się pokusa kolekcjonowania. A ściślej u jednych ujawnia się, wypływa na powierzchnię, upomina się o swoje prawa, a u innych powstaje rodzi się z cudzego przykładu lub z własnego pomysłu.”1 U Molskiego nie cudzy przykład, ale wrodzona wewnętrzna potrzeba ujawniła się własnymi wyborami według osobistego upodobania i własnego pomysłu. Decydującym zdarzeniem było przypadkowe zetknięcie z serigrafią Wojciecha Fangora, zafascynowanie nią i w konsekwencji jej zakup. Od tego momentu: uświadomienia sobie potrzeby współistnienia ze sztuką i jej zbierania młody kolekcjoner zaczął zdobywać szerszą wiedzę, czytać o niej z rosnącym zainteresowaniem, spędzać wiele czasu na wystawach i wchodzić coraz głębiej w środowisko twórców. W swoich wyborach nie kierował się i nadal nie kieruje żadnymi względnymi koniunk- turalnymi. Decydującą w nich rolę odgrywa odczucie bliskości, czy nawet więzi z wybranym obiektem, więc i potrzeba dalszego z nim obcowania.

W rezultacie kolekcja Molskiego jest dość różnorodna tak pod względem charakteru i środków wypowiedzi artystycznej poszczególnych twórców jak ich przynależności pokoleniowej sięgającej od Henryka Stażewskiego – sędziwego protagonisty przedwojennej awangardy konstruktywistycznej aż do Antoniego Starowieyskiego z bardzo jeszcze młodej generacji – twórcy zagadkowych znaczeniowo kompozycji o niezwykłej poetyce kontrastowania kolorów. Ta różnorodność kolekcji obejmuje obok ekspresyjnych abstrakcji bliskiej malarstwu gestu Alfreda Lenicy nastrojową przedstawieniowość Jarosława Modzolewskiego i ograniczony abstrakcjonizm Tadeusza Dominika, swoistą figuratywność Jana Dobkowskiego aż po doskonałą ascezę Mieczysława Janikowskiego. Mimo tej różnorodności kolekcja Molskiego jest w jakiś sposób spójna. Decyduje o tym logika kierunku upodobania jej twórcy. Jak pisze Jerzy Stelmach: „Kolekcjonerstwo to próba realizowania marzenia o posiadaniu własnego świata (...) poszukiwaniem interpretacyjnego szyfru. Bez interpretacji, pogłębionego rozumienia sztuki nie może być mowy o kolekcjonerstwie.”2 W wyborach dzieł do zbioru Molskiego dostrzega się dwie tendencje, które nadają mu wspólne, wiążące cechy. To przede wszystkim potrzeba wyciszającego ładu, porządku, często wyrażanego przez rytmizację i zdążającego w konsekwencji w zakresie formy do struktur geo- metrycznych. Druga cecha jest znacznie trudniejsza do opisania, dotyczy bowiem sfery medytacyjnej, tego, co Stelmach określił szyfrem interpretacyjnym.

Dzieła zebrane przez Molskiego w znacznej większości są pracami uznanych, wybitnych twórców, u których ów czynnik medytacyjny odgrywa niezwykle istotną rolę. Dla Molskiego czynnik ten także na tyle jest ważny, że skłania go do uważnej obserwacji upatrzonego obiektu i w końcu do zakupu, by w sa- motnym skupieniu móc kontemplować go odczytując zawarte w nim przesłanie autora, a także jego umiłowania, niepokoje i pytania, zazwyczaj pozostające bez odpowiedzi. To świat intelektu, pogłębionych analiz sztuki, tworzenia indywidualnych re- guł budowy kompozycji, a nawet osobnej, czysto indywidualnej formuły piękna. Tak dzieje się w przypadku wciąż fizjologiczno – erotycznej przeważnie twórczości Jana Dobkowskiego, Izabeli Gustowskiej podejmującej problematykę różnic i podobieństw międzyludzkich, a w końcu cech i granic ludzkiej kondycji czy Leona Tarasiewicza szukającego najprostszych i najbardziej skrótowych znaków dla wizualnego oddania zjawisk natury.

Główną, największą grupę w kolekcji Molskiego stanowią artyści nurtu geometrii. Są to dojrzali i świetni twórcy, w swoich sposobach myślenia i w rezultacie przekazach krańcowo zróż- nicowani. Wiodącą wśród nich postacią pozostaje Henryk Stażewski, który doskonałą harmonię osiągnął prostymi środkami i który podobnie jak Strzemiński rozważał, badał i analizował problemy samej sztuki: układów kompozycyjnych i subtelnych zróżnicowań koloru. Pisał w 1953 roku na luźnych kartkach, które rozdawał przyjaciołom: „Sztuka abstrakcyjna jest najbardziej jednolitym, całościowym i organicznym widzeniem kształtów i kolorów. Ma ona na celu najwyższe wyczulenie naszego oka, osiągnięcie absolutnego słuchu wrażliwości kolorystycznej i matematycznej precyzji w wyczuwaniu formy i proporcji”.

W odróżnieniu od zmatematyzowanej postawy Stażewskiego geometria Janikowskiego, który rozpoczynał swoją twórczość od pejzaży, jest wprawdzie też precyzyjna, ale ani w „matematyczny”, ani współczesny sposób nie ma w niej nic ze stechnicyzowanego i wystudzonego z emocji świata. Jego for- my geometryczne, jak w indyjskiej sztuce Tantry, były znakami przekazu uniwersalnych pojęć i symboli filozoficzno – religijnych treści. Czyta się w nich odniesienia do nieskończoności świata, do tajników nieznanego sacrum.

Z kolei ściśle na matematyce oparta sztuka Ryszarda Winiarskiego stanowi z pozoru czysto mechaniczne zapisy funkcji zmiennej losowej. Są to jednak równocześnie zapisy ważkie- go przesłania artysty, jego filozoficznych poglądów. Zapisy te są bowiem przetworzonym matematycznie odbiciem obrazu wszelkiej rzeczywistości od makro do mikro – kosmosu, po- przez życie natury i człowieka. Wszędzie bowiem rządzące pra- wa, w nieustannym starciu z nieprzewidywalnymi przypadkami, w pozorny chaos wpisują nadrzędny wzór swego ładu. Dla Winiarskiego główną zasadą rzeczywistości było współdziałanie programu i przypadku. Jak dla jońskich filozofów przyrody był nią bezkres, dla Heraklita z Efezu – ogień, a dla Mondriana wal- ka przeciwieństw, symbolizowana przez przeciwstawiane sobie pion i poziom.

Dla bliskiego matematyce i operującego w malarstwie geometrią Jerzego Kałuckiego głównym problemem myśli i wyobraźni jest przestrzeń. Realna, otaczająca i poddająca się kształtowaniu, ale i ta, sięgająca wyobrażeniem nieskończoności, przywoływana intuicją, nie wystudzona wyliczeniami, przesycona emocją. Jak pisze artysta: „można powiedzieć, że przestrzeń jest zakorzeniona głęboko w naszym odczuciu wszechotaczającym pierwiastkiem, który jednak może w naszej świadomości podlegać procesom abstrahowania od realnych sytuacji stając się przestrzenią intencjonalną. Dzięki temu pod- daje się on różnorodnym zabiegom i interpretacjom, będących autonomicznymi kreacjami naszego umysłu. Dla sztuki ważne jest, że emocjonalność pierwszego doznania daje się znakami przenosić w pole przestrzeni pomyślanej, wyposażonej ponadto we wszelkie możliwości gry intelektualnej.”3

Podobnie, choć w całkowicie odmienny sposób przestrzeń była głównym obiektem fascynacji Jana Berdyszaka i podstawowym w jego twórczości środkiem działania. Koncentrowała na sobie uwagę jako zagadkowy obiekt ontologii, ale i nauk ścisłych, a więc intrygujący problem dla intelektu. Odgrywała ona w dziełach artysty rolę nośnika przesłań, stanowiła obszar kontemplacji i sferę refleksji. W notatniku z 1970 roku pisał o niej: „Pustka przestrzeni posiada przewagę nad wszystkim, skoro nie można jej zniszczyć tak, jak można zniszczyć życie, przedmioty i formy.”.

Zarówno bardziej przeintelektualizowane prace Jana Berdyszaka, jak bardziej romantyczne obrazy Kałuckiego wprowadzają w atmosferę medytacji, wprawdzie prowokując odwieczne, podstawowe pytania o nieskończoność i skończoność, ale w sposób czysto świecki.

Na szczególna uwagę wreszcie wśród wybitnych artystów nurtu geometrii w kolekcji Molskiego zasługują Tadeusz Gustaw Wiktor i Tamara Berdowska. Żadne z nich nie wybrało ani nie traktuje języka geometrii jako przyjęty program. Nie byłoby to zresztą w realizacji ich sztuki możliwe. Każde z nich maluje obrazy z niczym nieograniczoną swobodą, jak dyktuje im wewnętrzny imperatyw, którego nie da się ani pozbyć, ani go wyciszyć. Wiktor posługuje się geometrią, ponieważ pomaga mu porządkować kompozycję, a niekiedy dla wzmocnienia siły wyrazu służy do wprowadzenia w malarstwo elementów reliefowych. Bywa też, że w wielkim koncercie na światło i kolory jego urzekających płócien jawi się zarys gotyckiej fasady kościoła. Bo sztuka Tadeusza Wiktora jest głęboko religijna. To sztuka mistyczna. Sam autor pisze w swych rozważaniach: „Moim poznawczo -medytatywym celem jest wyrażanie Absolutu poprzez malarstwo.Taka orientacja procesu twórczego, choć z terenu sztuki się wywodzi, stawia go ponad sztuką.”4

Ten sam twórczy proces transcendencji, tyle, że w pełni świeckiej, wynikający z samego aktu twórczego występuje u Tamary Berdowskiej. Jest to zjawisko niezwykłe, ale też daje rezultaty obrazów niezwykłych, świetnych kolorystycznie i odkrywczych formalnie. Geometria potrzebna jest artystce głównie do wydobycia niepowtarzalnego doznania intensywnego, a nawet gwałtownego ruchu w statycznych ze swej natury obrazach.

W połowie drogi między geometryczną abstrakcją, a przedmiotowością znajdują się charakterystyczne, oryginalne obrazy Jana Tarasina. Jego sztuka całe życie wahadłowo zbliżała się do motywów z rzeczywistości lub od nich oddalała. „Nie chce - wyjaśniał artysta, żeby to, co robię miało bezpośrednie odniesienia do jakiegoś gotowego tworu natury. Zajmuję się przedmiotami na wielu piętrach odprzedmiotowienia.”5  Te odrealnione przedmioty – nieprzedmioty biegną zawsze poziomymi wersami – tajemnicze znaki przekazujące ontologiczną refleksję artysty dotyczącą podstawowego prawa rządzącego światem, na marginesie spostrzeżeń artysty, że w naturze nic się nie powtarza i że pozostaje ona zawsze tajemnicą. „W naturze najważniejsze jest współistnienie determinacji i przypadku, porządku i chaosu. Natura wolna jest od sztucznych podziałów, nic nie jest samym tylko chaosem, ani też nic nie jest samym tylko porządkiem”6 – stwierdza artysta. Choć twórczość Tarasina oparta jest na obserwacji natury krańcowo jest różna od wywodzącej się z inspiracji matematyką twórczości Winiarskiego, doszli obydwaj do tego samego wniosku na temat zasady decydującej o losach świata.

Kolekcja Molskiego jest różnorodna i bogata. Zawiera wiele wybitnych obrazów, przy świadomości jak się zdaje kolekcjonera, że większość wielkich twórców – to nie tylko artyści, ale i myśliciele. Tarasin twierdził, że malarstwo nie jest celem, ale drogą. Celem jest odpowiedź na pytanie, czym jest świat.

Przypisy: 

1. A. Ryszkiewicz, Kolekcjonowanie i miłośnicy, PWN, Warszawa, 1981, s. 9–10

2. J. Stelmach, Uporczywe upodobanie. Zapiski kolekcjonera, 2012, s. 17–18

3. J. Kałucki, Zwierzenia o przestrzeni geometrii, Zeszyty Artystyczne PWSSP w Poznaniu, Poznań, 1985, s. 51 

4. T.G. Wiktor, Teksty artystów, Galeria QQ, Kraków, 1994, s. 51

5. Rozmowa z prof. Tarasinem / w katalogu wystawy: Jan Tarasin, Galeria Starmach, Kraków, 1999, s. 6 

6.Ibidem, s. 7

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.