Asareh Akasheh/Anna Myszkowiak Ta sama organiczna powłoka

Asareh Akasheh/Anna Myszkowiak
Ta sama organiczna powłoka
Pod pojęciem „powłoki” kryje się wiele – często sprzecznych znaczeń. Możemy kojarzyć ją z czymś przyjemnym, delikatnym, dającym poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Z drugiej strony, powłoka przywodzi na myśl słowa bardziej opresyjne – jak granica, bariera, blokada. Co je łączy? Odpowiedź może być prozaiczna, to wszelkiego rodzaju zaburzenie poczucia wolności.
W kontekście wystawy zatytułowanej „Ta sama organiczna powłoka”, konfrontującej twórczość dwóch artystek – pochodzącej z Iranu Asareh Akasheh oraz Polki Anny Myszkowiak – kluczowe staje się pytanie: o jakiego rodzaju powłoce mówimy?
Jednym z najbardziej kruchych i ulotnych elementów budujących ciało człowieka jest powłoka skórna. Może być - w obrębie jednego organizmu - jednocześnie gładka i szorstka. Najbardziej fascynująca jest jej zdolność do trwania w różnych etapach życia: narodzin, dojrzałości i umierania. Kompozycja jednego obrazu – pejzażu ludzkiego ciała – to historia rozwoju tego samego elementu, którego cykl życia jest krótki, a mimo to rozłożony w czasie.
W kolejnych etapach „dojrzewania” skóra w odmienny sposób wchodzi w relację ze światem zewnętrznym. W zależności od stadium – jej odporność na bodźce bywa większa lub mniejsza. O sile tej relacji decyduje poziom wrażliwości na dotyk – bodziec, który można zarówno dawać, jak i przyjmować. Każda z tych czynności przekracza granicę ciała. Skóra to powłoka ochronna, ale jednocześnie medium umożliwiające przenikanie – fizyczne, emocjonalne, psychiczne. Dotyk jako nośnik zmysłowych doznań buduje interakcje społeczne. To język, w którym ciało zapisuje swoją historię.
Materializacja w sztuce tak ulotnej i intymnej czynności jak dotykanie znana jest już od czasów antyku. Jednak wówczas – jak i w kolejnych epokach – uwaga skupiała się głównie na zmysłowości o charakterze erotycznym. Spójrzmy choćby na Grupę Laokoona (40–30 rok p.n.e.) , Porwanie Prozerpiny Berniniego (1621–1622) czy Symfonię jednotonową Yvesa Kleina (1960) – we wszystkich tych przypadkach dotyk staje się źródłem zmysłowych doznań. Od realistycznego ujęcia cielesnego uścisku i jego emocjonalnej reakcji po ingerencję w żywe ciało i jego spotkanie z nieorganiczną powłoką, utrwalającą kształt na wieczność. Co jednak najważniejsze – to zapis emocji, które nie są wiwisekcją artysty, lecz uniwersalnym doświadczeniem cielesności.
Asareh Akasheh i Anna Myszkowiak świadomie decydują się na publiczne obnażenie. Ich dzieła, do złudzenia przypominające ludzką skórę, przypominają kartki wyrwane z pamiętnika – pełne najskrytszych wspomnień. Skóra staje się symbolem tożsamości, nośnikiem doświadczeń, miejscem przechowywania emocji i przestrzenią intymności. Jest fizyczną granicą, ale też jej psychicznym odpowiednikiem – strefą, w której „ja” może się rozwijać i funkcjonować. Obie artystki tworzą prace o strukturze i fakturze mimetycznie zbliżonej do ludzkiej powłoki. Jej giętkość, kruchość i transparentność stają się metaforą wewnętrznych emocji – próbą nadania swojej sztuce cielesnego wymiaru, uczynienia jej bardziej dostępnej, bardziej... dotykalnej.
Akasheh na ręcznie czerpanym papierze, za pomocą tuszu, odciska fragmenty własnego ciała lub ciała partnera. Najczęściej są to twarze, uszy, dłonie. Czasem, aby nadać pracom przestrzenności, do papierowego tła dokleja odlewy poszczególnych partii ciała wykonane w technice papier mâché. Te trójwymiarowe elementy stają się uprzestrzennionym odbiciem swojego podłoża. Oglądając je, można odnieść wrażenie, że są częścią całości, która już nigdy nie powróci do jedności. Jakby – na zasadzie symbolicznego ostracyzmu – poszczególne elementy wyparły się swojej przynależności. Pozostały jedynie odpady: wynaturzone skrawki naszej psychiki, które – choć próbujemy je wyprzeć – kształtują to, kim naprawdę jesteśmy. Te zmaterializowane blizny pojawiają się na kartach papieru jak fragmenty kości naszych przodków – dając świadectwo transcendencji bytu i głęboko zakorzenionych traum. Jeszcze silniej odczuwalne są w pracach, w których papier przyjmuje formę matrycy – powłoki, płaszcza otulającego skórę artystki. To forma emocjonalnej transfuzji najgłębszych stanów emocjonalnych na medium. Papiernictwo, drukowanie na ciele czy odlewanie to techniki działające równocześnie na zmysły wzroku i dotyku. Ta symultaniczność pozwala na przenikanie się zmysłów i wielowarstwowy odbiór. Różnorodność papieru – jego grubość, kolor, faktura, skala – staje się metaforą złożoności ludzkiej tożsamości. Prace Akasheh przywodzą na myśl pradawne malowidła jaskiniowe – tworzone za pomocą ciała, by utrwalić rzeczywistość.
Anna Myszkowiak z kolei ingeruje w tę rzeczywistość bezpardonowo. Jej obłe, ciężkie, momentami wręcz odrzucające obiekty przypominają hybrydy codzienności – nienachalnie wkraczające w nasze życie. Choć skromne w formie i środkach wyrazu, są bardzo obecne. Jednym z materiałów, po który sięga artystka, jest papier do pieczenia – zmięty, zszyty, uformowany w sposób przypominający wysuszoną skórę zdjętą z ciała. Nosi ślady czegoś, co było kiedyś żywe – może teraz już martwe, a może tylko uśpione, oczekujące na moment przebudzenia. Innym przykładem są koce – niby przypadkowo zarzucone, przypominające stertę szmat. Skrywają misternie wyrzeźbiony fałd ludzkiego ciała, który bezwładnie zwisa. Jest bezsilny, ale nie obojętny. Chce nadal uczestniczyć w cyklu życia. Myszkowiak ukazuje powłokę jako symbol wewnętrznych rozbieżności. Skrywamy się, czekając na odpowiedni moment, by się ujawnić – o ile taki moment w ogóle nadejdzie. Artystka zabiera nas w baśniowy świat, bliski percepcji dziecka – które przyjmuje obrazy bez kontekstu, bez potrzeby osadzania ich w czasie i przestrzeni. W jej pracach skóra staje się powłoką, kurtyną, gdzie rodzi się poczucie „ja” i „nie-ja”.
Skóra – cienka linia pomiędzy światem wewnętrznym a zewnętrznym. Powłoka, która pamięta każdy dotyk, każdą ranę, każdy ślad. Wystawa „Ta sama organiczna powłoka” jest intymnym szeptem dwóch artystek, które poprzez różne języki wizualne opowiadają wspólną historię o byciu człowiekiem. To opowieść o kruchości i sile, o miękkości, która bywa twarda, o ciele jako pamiętniku i skórze jako mapie emocji. W ich twórczości powłoka nie jest barierą – jest mostem. Łączy to, co widzialne z tym, co ukryte. To właśnie w tych przestrzeniach ciszy, dotyku i czułości splatają się losy, przekraczając granice geografii, języka i traumy. Bo choć różne – nosimy tę samą skórę. I słyszymy siebie przez nią.
Krzysztofa Kornacka